Studencki absurd
- abrakadabra
- Junior Admin
- Posty: 572
- Rejestracja: 07 lip 2012, 15:15
- Lokalizacja: Warszawa
Studencki absurd
Dziś znalazłam ciekawy wpis w internecie, ciekawa jestem co Wy o tym sądzicie:
źródło: http://ohhhmygod.blog.pl/2012/09/30/absurdy-ze-studiow/
Absurdy ze studiów
Pozostają jeszcze w temacie studiów. Nasunęło mi się coś jeszcze. To pewnie przy okazji tego, że zaczyna się nowy rok akademicki. Znowu tłumy studentów, którzy pędzą na uczelnie. Często tylko po to, by zmagać się z… absurdami ze studiów. Co mam na myśli? Pewnie dobrze wiecie co :-)
Na przykład:
Prostackie egzaminy: „Ino zdać” – takie motto przyświecało wielu moim znajomym ze studiów. Dlatego cieszyli się, gdy wykładowca robił banalnie prosty egzamin. Sama zresztą też z tego korzystałam. Często wiedziałam (np. dzięki informacjom z poprzednich lat, albo dzięki temu, że miałam już kolejny przedmiot z tym samym wykładowcą), że egzamin będzie banalnie prosty. Nie chodząc prawie w ogóle na zajęcia i oczywiście nie ucząc się przed – zdawałam to na cztery albo pięć. Wtedy się cieszyłam, a dzisiaj? No nie wiem, czy to było takie dobre. Też tak mieliście? Albo na przykładzie poprawek. Często wiedzieliśmy, że nie ma co się przejmować pałą z pierwszego terminu. Bo na drugim… były te same pytania! To też dzięki informacjom od ludzi ze starszych lat. Nieźle co? Ale co Wam będę mówić. Pewnie też tak macie/mieliście.
Wykładowcy – a o nich to można by było pisać książki. Często fatalnie przygotowani, czytający wykłady z kartki, nie potrafiący odpowiadać na pytania. Miałam pamiętać ćwiczenia z komunikacji społecznej z młodą doktorantką. No ja wiem, że to dopiero doktorantka, ale laska nie miała pojęcia, o czym gada! Czytała jakieś paści z kartki, a potem kazała nam w ramach zaliczenia przygotowywać referaty. Gdy je wygłaszaliśmy, czytała „Cosmopolitan”, albo jakieś inne gazetki. W ogóle z tymi referatami to jakaś porażka! Co niby daje zrobienie takiego referatu i wygłoszenie go dla ludzi, którzy śpią? Też sądzicie, że to absurd?
Nie zapominajmy też o administracyjnych absurdach. Np. dziekanaty czynne dwie godziny. Kolejki jak sto pięćdziesiąt. I jak mam niby załatwić swoje sprawy? Rejestrowanie na przedmioty zaczyna się np. o 6 rano. Jak nie wstaniesz, to idziesz do najgorszych grup (np. do takiego promotora na seminarium magisterskie, przed którym przestrzegają Cię wszyscy absolwenci). Bieganie po wpisy za wykładowcą po mieście (może uda Ci się go złapać przed wejściem na seans filmowy do sali kinowej), nakładające się godziny zajęć, studia wieczorowe z zajęciami w godzinach porannych (u nas wieczorowi tak mieli, haha!) i wiele, wiele innych. No właśnie, jakich?
Próbuję te wszystkie studenckie absurdy zebrać w jednym miejscu. Pomożecie? Koniecznie podajcie przykłady! Studenci, do boju!
źródło: http://ohhhmygod.blog.pl/2012/09/30/absurdy-ze-studiow/
Absurdy ze studiów
Pozostają jeszcze w temacie studiów. Nasunęło mi się coś jeszcze. To pewnie przy okazji tego, że zaczyna się nowy rok akademicki. Znowu tłumy studentów, którzy pędzą na uczelnie. Często tylko po to, by zmagać się z… absurdami ze studiów. Co mam na myśli? Pewnie dobrze wiecie co :-)
Na przykład:
Prostackie egzaminy: „Ino zdać” – takie motto przyświecało wielu moim znajomym ze studiów. Dlatego cieszyli się, gdy wykładowca robił banalnie prosty egzamin. Sama zresztą też z tego korzystałam. Często wiedziałam (np. dzięki informacjom z poprzednich lat, albo dzięki temu, że miałam już kolejny przedmiot z tym samym wykładowcą), że egzamin będzie banalnie prosty. Nie chodząc prawie w ogóle na zajęcia i oczywiście nie ucząc się przed – zdawałam to na cztery albo pięć. Wtedy się cieszyłam, a dzisiaj? No nie wiem, czy to było takie dobre. Też tak mieliście? Albo na przykładzie poprawek. Często wiedzieliśmy, że nie ma co się przejmować pałą z pierwszego terminu. Bo na drugim… były te same pytania! To też dzięki informacjom od ludzi ze starszych lat. Nieźle co? Ale co Wam będę mówić. Pewnie też tak macie/mieliście.
Wykładowcy – a o nich to można by było pisać książki. Często fatalnie przygotowani, czytający wykłady z kartki, nie potrafiący odpowiadać na pytania. Miałam pamiętać ćwiczenia z komunikacji społecznej z młodą doktorantką. No ja wiem, że to dopiero doktorantka, ale laska nie miała pojęcia, o czym gada! Czytała jakieś paści z kartki, a potem kazała nam w ramach zaliczenia przygotowywać referaty. Gdy je wygłaszaliśmy, czytała „Cosmopolitan”, albo jakieś inne gazetki. W ogóle z tymi referatami to jakaś porażka! Co niby daje zrobienie takiego referatu i wygłoszenie go dla ludzi, którzy śpią? Też sądzicie, że to absurd?
Nie zapominajmy też o administracyjnych absurdach. Np. dziekanaty czynne dwie godziny. Kolejki jak sto pięćdziesiąt. I jak mam niby załatwić swoje sprawy? Rejestrowanie na przedmioty zaczyna się np. o 6 rano. Jak nie wstaniesz, to idziesz do najgorszych grup (np. do takiego promotora na seminarium magisterskie, przed którym przestrzegają Cię wszyscy absolwenci). Bieganie po wpisy za wykładowcą po mieście (może uda Ci się go złapać przed wejściem na seans filmowy do sali kinowej), nakładające się godziny zajęć, studia wieczorowe z zajęciami w godzinach porannych (u nas wieczorowi tak mieli, haha!) i wiele, wiele innych. No właśnie, jakich?
Próbuję te wszystkie studenckie absurdy zebrać w jednym miejscu. Pomożecie? Koniecznie podajcie przykłady! Studenci, do boju!
-
- Level 3
- Posty: 1054
- Rejestracja: 10 gru 2012, 14:46
- Lokalizacja: Stąd ;)
Hmmm studia skończyłam już jakiś czas temu, ale przegrzebując pamięć przychodzą mi do głowy następujące absurdy:
- w czasie przerwy do punktu ksero robią się takie kolejki, że połowa nie zdąży nic skserować, a gdy zajęcia się skończą, to punkt jest już nieczynny;
- w wydziałowej bibliotece zwykle jest od 1 do 3 egzemplarzy podręcznika, który wszyscy muszą przeczytać (wykładowcy zwykle zadają ten sam materiał do przeczytania kilku grupom w tym samym czasie, więc o te 3 książki bije się niemal cały rocznik );
- egzamin zerowy przeważnie nie wiąże się z żadnymi przykrymi konsekwencjami w razie niepowodzenia, a i tak podchodzi do niego tylko kilka osób
Tyle mi się na razie przypomniało
- w czasie przerwy do punktu ksero robią się takie kolejki, że połowa nie zdąży nic skserować, a gdy zajęcia się skończą, to punkt jest już nieczynny;
- w wydziałowej bibliotece zwykle jest od 1 do 3 egzemplarzy podręcznika, który wszyscy muszą przeczytać (wykładowcy zwykle zadają ten sam materiał do przeczytania kilku grupom w tym samym czasie, więc o te 3 książki bije się niemal cały rocznik );
- egzamin zerowy przeważnie nie wiąże się z żadnymi przykrymi konsekwencjami w razie niepowodzenia, a i tak podchodzi do niego tylko kilka osób
Tyle mi się na razie przypomniało
-
- Forumowicz
- Posty: 185
- Rejestracja: 17 gru 2012, 15:49
- Lokalizacja: katowice
-
- Level 2
- Posty: 585
- Rejestracja: 06 lut 2013, 13:02
- Lokalizacja: katowice
-
- Forumowicz
- Posty: 2
- Rejestracja: 12 maja 2013, 22:35
- Lokalizacja: Warszawa
-
- Forumowicz
- Posty: 2
- Rejestracja: 09 sie 2013, 11:16
- Lokalizacja: Warszawa
- saraa
- Level 1
- Posty: 211
- Rejestracja: 19 lut 2013, 19:35
- Lokalizacja: Bytom
W naszym społeczeństwie cały czas funkcjonuje mit studiów. Że po ich skończeniu czeka nas błyskotliwa kariera w korporacji. Tak jak ma to miejsce np w serialach. Wybierając studia należy być pragmatycznym. Tutaj macie kierunki studiów http://praca.gratka.pl/poradnik/art/kie ... 11418.html po których nie powinno być problemu ze znalezieniem pracy. Mówię to z doświadczenia, jako absolwentka studiów technicznych.
-
- Forumowicz
- Posty: 3
- Rejestracja: 07 lis 2013, 11:40
- Lokalizacja: metropolia
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość